Nie wiem jak jest z Wami, ale jedną z rzeczy, które mnie kojarzą się z latem i wakacjami jest... film Mamma Mia. To prawda, że przedstawiona w nim historia bardziej przypomina sielską, dość kiczowatą fabułę baśni aniżeli prawdziwe życie, ale czy naprawdę musimy wymagać od musicalu czegoś więcej niż zabawy, rozrywki, dawki pozytywnej energii, odrobiny odprężenia? Urocza Amanda Seyfried, Meryl Streep w odsłonie pełnej humoru, niezmiennie megaprzystojny Pierce Brosnan (chociaż mnie w oko wpadł bardziej ekranowy Sky, czyli Dominic Cooper), do tego wpadający w ucho soundtrack - kultowe utwory Abby i malowniczy krajobraz pięknej greckiej wyspy potrafią wprowadzić widza w doskonały nastrój. Podoba mi się zwłaszcza szalona spontaniczność - chociażby gdy w kilka chwil para głównych bohaterów rezygnuje z uroczystości zaślubin, aby (po przerwie na kolejną piosenkę) ich miejsce przed ołtarzem zajęła matka panny młodej wraz z zadurzonym w niej od lat kochankiem z młodości. Gdybym kiedyś znalazła się wśród gości zaproszonych na takie gorące greckie wesele, założyłabym delikatną pastelową spódnicę midi, która jest dużo lepszym rozwiązaniem na upały niż długa maxi, a jednocześnie dodaje odrobinę klasy. Do tego dobrałabym koronkowy top i bransoletkę z turkusem. Całość wyglądałaby elegancko, ale i swobodnie, tak, aby sprawdziła się zarówno podczas ceremonii w położonym na skale kościele, szalonej zabawy na weselu czy spaceru po plaży. Ciekawi jak sobie to wyobrażam?
top - second-hand | spódnica - pepco | bransoletki - prezent