Gorset, ramoneska i szpilki w stylu Céline // Kraków


Wiecie co? Wczoraj przeglądnęłam całego bloga, do samego początku. Wróciły setki wspomnień, dawnych rozterek, problemów - tych związanych z samą sobą, własnym ciałem, którego długo nie potrafiłam zaakceptować, przeróżnymi niepowodzeniami. I zdałam sobie sprawę, że po raz pierwszy od zawsze, właśnie teraz,  jestem w stanie powiedzieć, że w pełni akceptuję i kocham siebie. Płaską jak deska, z cellulitem, niskim wzrostem i (prawie pewnym) niezaliczeniem z ASD. Jestem szczęśliwa - sama ze sobą, tak po prostu. 
Nigdy wcześniej nie było lepiej.










Zdjęcia: MO Fotografia


Wearing:

Zaful biker jacket // New Yorker skirt // Stradivarius corset
// New Yorker T-shirt // New Look pumps // F&F clutch

11 komentarzy:

  1. Jak widać miłość pomaga na wszystko ;) Gratuluję, że zaakceptowałaś siebie taką, jaka jesteś - a przecież każda z nas jest na swój sposób piękna! ;) Świetny wpis :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Gdzie ten cellulit - albo inaczej: na czym ;P?

    Jesteś piękną dziewczyną ze śliczną buzią, zawsze myśl o sobie tylko dobre rzeczy!


    P.S. świetna kurtka!

    OdpowiedzUsuń
  3. jejku , jak pięknie :x
    świetna, ciekawa stylizacja ;)
    muszę w końcu zakupić taki pasek, bo wspaniale urozmaica ootd ;)
    pozdrawiam, zapraszam :)
    stylowana100latka.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. cały zestaw wygląda fantastycznie:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Wszystkie jesteśmy piękne i same wynajdujemy sobie kompleksy, zupełnie niepotrzebnie! Jesteś śliczną dziewczyną i mądrą, pamiętaj!

    OdpowiedzUsuń
  6. Wyglądasz wspaniale :) Stylowo :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Jeszcze jakiś czas temu nie pomyślałbym, że ramoneska przyjmie się nawet w modzie damskiej. Z reguły była przeznaczona dla zbuntowanych chłopców, a tu proszę. Muszę jednak przyznać, że prezentuje się bardzo dobrze - nawet jeśli nie w czarnej, klasycznej formie. :)

    OdpowiedzUsuń

Instagram