Nawet jeśli nie kojarzycie nazwy Chloé Faye, założę, że widzieliście już tę torebkę nie raz. Od kilku dobrych sezonów to niezmiennie jedna z kultowych it bags. Noszą ją czołowe blogerki takie jak Chiara Ferragni, Aimee Song czy Leonie Hanne, topmodelki Liu Wen i Anja Rubik tudzież ikony streetstyle począwszy od mojej ulubionej Pernille Teisbaek na Annie Dello Russo skończywszy.
Torba megastylowa i niewątpliwie pożądana, a jednocześnie nieprzyzwoicie droga, bo warta ponad 8,5 tysiąca złotych w najbardziej klasycznej wersji. Wydaje się, że zwykłe śmiertelniczki na jej widok muszą raczej obejść się smakiem. Spokojnie, jakiś czas temu podczas wyprzedaży w polskiej sieciówce Reserved znalazłam model niemal identyczny i w dodatku ponad 10 razy tańszy. Brzmi jak piękny sen? Niestety, zanim zdążyłam nawet zastanowić się nad jej zakupem, torba rozeszła się w sklepie online jak lidlowskie karpie, ale myślę, że przy odrobinie szczęścia można ją jeszcze dorwać stacjonarnie. Kolejną podobną torbę złapiecie też na Shein w cenie trochę wyższej, bo za niecałe 120 zł.