Ten mój jedyny, idealny: MINERALNY...

      W ostatnim czasie moje życie przyspieszyło tak bardzo, że samej jest mi ciężko wszystko ogarnąć. Ekspresowe wyprawy do stolicy, coraz więcej fajnych akcji związanych z blogiem, masa ważnych decyzji (w tym kilka tych mniej i kilka tych bardziej idiotycznych), przygotowania do studiów, szkolenie, egzaminy, masa nerwów, łez, nieprzespanych nocy i poobgryzanych paznokci... Każdego poranka trenuję się w sztuce ekspresowego makijażu i muszę przyznać, że stałam się w tej dziedzinie całkiem niezłą specjalistką. Dzisiaj przedstawiam Wam mój sposób na idealny i super naturalny makijaż, który na co dzień zajmuje mi średnio... 3 minuty i 37 sekund. Ale... czym w ogóle jest ten "idealny makijaż" i dlaczego stawiam w nim tylko na kosmetyki mineralne?


     Make up jaki dzisiaj Wam prezentuję, spełnia wszystkie powyższe kryteria, a do tego jest niesamowicie naturalny, więc idealnie nadaje się do szkoły, na uczelnię, do pracy i... niekoniecznie tylko tam, gdzie musimy szykować się w błyskawicznym tempie. Makijaż zaczęłam od ekspresowego wklepania zielonkawej bazy, która delikatnie maskuje niedoskonałości mojej cery naczynkowej i wydłuża trwałość make-upu po to, bym w ciągu dnia nie musiała zbyt często go poprawiać. Później szybkimi ruchami pędzla nałożyłam lekko kryjący podkład oraz korektor: pod oczy i na drobne wypryski. Całość zmatowiłam mineralnym pudrem od Annabelle Minerals, a kącik oka rozjaśniłam dosłownie jednym muśnięciem palca z niewielką ilością rozświetlacza. Oczy podkreśliłam subtelnymi matowymi cieniami w barwach brązu i beżu oraz tuszem do rzęs, który, dla bardziej naturalnego wyglądu, aplikowałam tylko na górne rzęsy. Policzki wykończyłam odrobiną mineralnego różu w odcieniu Rose Annabelle Minerals, a usta podkreśliłam matową pomadką w kolorze moich ust.


     No dobra, ale o co chodzi z tymi kosmetykami mineralnymi - dlaczego pokochałam je od pierwszego użycia? Są przecież zwykle droższe i trudniej dostępne, a drogeryjne produkty popularnością przebijają je tysiąckrotnie...


     Wybieram kosmetyki mineralne, bo wiem, że są bezpieczne dla mojego organizmu: nie zawierają niekorzystnych konserwantów, parabenów, chemicznych barwników i aromatów, a nawet określonych szkodliwych olejów. Chociaż staram się zdrowo odżywiać i utrzymywać dobrą formę biegając czy ćwicząc na siłowni, moje ciało, tak jak ciało każdej współczesnej kobiety, każdego dnia jest narażone na kontakt z ogromną ilością chemikaliów. Kosmetyki, detergenty, zatrute powietrze, a nawet niektóre ubrania znacznie wpływają na równowagę biochemiczną organizmu i nasze samopoczucie. Od kiedy przestawiłam się na produkty od Annabelle Minerals mam pewność, że całkowicie wyeliminowałam przynajmniej jeden z tych czynników i gwarancję, że całe moje ciało odpłaci mi się za to w przyszłości o wiele lepszym wyglądem i kondycją.
 

     Na pewno znasz to uczucie, kiedy po godzinie od wyjściu z domu zerkasz w lustro i widzisz TO - paskudnie warzący się podkład zaczyna pojawiać się na nosie, czole i brodzie. Odkąd zamieniłam mój stary drogeryjny puder na ten od Annabelle Minerals totalnie zapomniałam o tym problemie. Produkt jest naturalny, więc skóra świetnie z nim współpracuje i nie próbuje za wszelką cenę pozbyć się pokrywającego ją "niechcianego najeźdźcy". Z kosmetykami mineralnymi praktycznie nie da się przesadzić. Nawet gdy nałożymy ich za dużo, przez długi czas utrzymują cerę zmatowioną, jednocześnie nie zostawiając efektu wysuszonej maski i pozostawiając bardzo naturalne satynowe wykończenie make-upu.


     Potwierdzone info - jak widzicie na zdjęciach, odkąd "przerzuciłam się" na produkty mineralne, na mojej twarzy pojawia się o wiele mnie wyprysków czy wągrów, bo taki naturalny podkład czy puder jest stuprocentowo niekomedogenny, czyli "po ludzku" - nie zatyka porów, powodując powstawanie brzydkich czarnych punkcików i stanów zapalnych. Trądzikowa cera wygładziła się do tego stopnia, że już nie mam obaw przed wychodzeniem z domu nawet bez makijażu. Jest bardziej promienna, złagodzona i ma wyrównany koloryt, bo w codziennym makijażu już nic jej nie podrażnia i może swobodnie oddychać.

 

     Po prostu tak mam - bardziej ufam polskim producentom i, jeśli mam możliwość wyboru między kilkoma produktami różnego pochodzenia, wolę wspierać właśnie ich.



     Zawarte w moich kosmetykach od Annabelle Minerals dwutlenek tytanu i tlenek cynku blokują dostęp promieni UV, dzięki czemu chronią moją skórę przed szkodliwym działaniem słońca. W ten sposób już dziś dbają o to, by na mojej cerze jeszcze długo nie pojawiały się żadne zmarszczki i przebarwienia. Jak to mówią, im wcześniej, tym lepiej, a że mam dość dziewczęce rysy twarzy i wyglądam na mniej lat, niż mam w rzeczywistości, zależy mi na tym, aby skóra twarzy była nieskazitelna i przez jak najdłuższy czas również wyglądała młodo.



     Zasada jest prosta - aby uniknąć nieprzyjemnych przebojów związanych z naszą cerą, powinnyśmy wybierać kosmetyki o jak najkrótszym składzie. W przypadku Annabelle Minerals został on zmodyfikowany do minimum, dzięki czemu nie ma opcji, by zaszkodził skórze nawet największego wrażliwca. Testowałam to zresztą na sobie - mam cerę naczynkową, która lubi się czerwienić i ulegać mniejszym lub większym podrażnieniom, ale chociaż stosuję te kosmetyki już od dłuższego czasu, ani razu nie zafundowała mi jeszcze żadnego nieprzyjemnego "wybryku".


   A Wy korzystacie z kosmetyków mineralnych? Koniecznie dajcie znać, co o nich sądzicie! 


zBLOGowani.pl

5 komentarzy:

  1. Lovely post dear!Have a great weekend! xx

    OdpowiedzUsuń
  2. sama jestem zwolenniczką delikatnego makijażu ;)
    PorcelainDesire

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny wpis! Makijaż pięknie się prezentuje ;)
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny post! Zdecydowanie taki makijaż jest możliwy :) a w twoim wykonaniu naprawdę wygląda uroczo <3

    OdpowiedzUsuń

Instagram